czwartek, 6 sierpnia 2015

Od Shadoe

- Eve... czy nie mogłabyś iść trochę, na prawdę niewiele, odrobinę, szybciej? - zwróciłam się do smoczycy, która niezwykle ociągała się przy wchodzeniu na szczyt góry. Są strome - przyznaję, ale to nie usprawiedliwia jej z tego, że koń - od którego jest przecież wiele zwinniejsza, wspina się po luźnych kamieniach szybciej od niej.
- Wolałabym, abyś to ty zwolniła. - stwierdziła, po czym doskoczyła do mnie jednym zwinie wymierzonym skokiem, omal mnie przy tym nie zrzucając w bliską nam przepaść... wolę powtarzać sobie, że wie iż mam skrzydła i to dlatego nie uważa nazbyt na moje bezpieczeństwo względem grawitacji.
- Zaprzeczasz sama sobie, wiesz o tym? - zaśmiałam się.
- Nie, po prostu poszłam na układ. Dorównałam szybkością obie, teraz zwolnij. - Skwitowała mnie, nie dając przy tym większego wyboru. Ogon smoczycy już zagradzał mi drogę bym za szybko się nie wspinała, ta tylko uśmiechnęła się chytrze gdy na nią spojrzałam, tak więc jedyne, co mogłam zrobić, to zwolnić i iść tempem równym z jej. Spojrzałam przed siebie i mimo woli pokręciłam delikatnie głową.
    Z każdym kolejnym metrem w otoczeniu robiło się coraz zimniej - z czasem pojawił się nawet śnieg skrywający cały szczyt góry - poza trasą kroków Eve, której ciało wciąż wydzielało ogromną temperaturę. Chyba tylko mi na tym świecie to nie przeszkadza, poza nielicznymi wyjątkami - końmi takimi jak ja, których na swej drodze niestety nie spotkałam zbyt wiele.
    Po dwudniowej wędrówce w końcu doszłyśmy na szczyt, rozejrzałam się więc dookoła w poszukiwaniu kolejnego celu. Na szczycie pobliskiego grzbietu dostrzegłam wystającą zza niego wieżę.
- Ludzie? - Spytałam sama siebie, słowo to nie miało wydostać się z mojej głowy, lecz zaczęłam myśleć na głos.  Oczywiście jako, że byłam tu tylko z jednym stworzeniem, Eve uznała to za pytanie skierowane do siebie.
- Wątpię... od kiedy to mieszkają w takich miejscach? - stwierdziła.
- Nic stąd nie widać. - zauważyłam wytężając wzrok by zobaczyć coś poza wieżą w gąszczu mgły zasłaniającej wszystko wokół - poza tajemniczą wieżą, wokół krótej unosiła się tajemnicza aura. Coś jakby... światło? Ale nie takie z latarni, raczej ogień, ludzie już nie palą ognisk. Oj nie... - To na pewno nie ludzie. - Uznałam na głos, po czy ruszyłam przed siebie. Eve spojrzała się na mnie, a w jej wzroku z łatwością można było dostrzec ogromna mieszaninę uczuć. Zaskoczenia, strachu... ba, przerażenia, a nawet złości. Mimo to również ruszyła przed siebie, ty razem jednak dotrzymując mojego tempa. - Jeśli możesz, nikogo nie dotykaj... wiesz, jak to się kończy. - rzuciłam gdy zaczęła iść tuż obok mnie. Jak do tej pory byłam, i wciąż jestem, jedynym żywym stworzeniem, które ośmieliło się na kontakt fizyczny z nią, wszyscy inni zginęli... taki już urok ciała stworzonego z magmy.
    Tym razem droga była krótsza - szczyty obu gór były ze sobą zrośnięte, tak więc trasa w górę obejmowała zaledwie dziesięć metrów. Przez pozostałą szłyśmy albo po terenie względnie równym, albo w dół, tak więc po godzinie stałyśmy już u tyłów niewidocznego wcześniej w całości zamku.
<Ktoś?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.