- Byłbym zjedzony? - zażartowałem, jednak Tartar pozostał poważny.
Rozejrzałem się wokoło. Ciemna toń jeziora połyskiwała delikatnie, kiedy odbijało się w niej światło. Przechyliłem głowę, patrząc w wodę. Czy powinienem mieć moce? Nie miałem ich od urodzenia, nie dane mi było zobaczyć, jak to jest. Teraz miałem szansę. A jednak nasuwało się pytanie... czy powinienem?
W ciągu kilkunastu sekund podjąłem decyzję. Chciałem jedną moc, która pomogłaby mi w takich sytuacjach jak przed zaledwie półgodziną, kiedy otoczyły mnie wygłodniałe wiwerny. Przypomniałem sobie chwilę, kiedy otoczyło mnie rozszalałe inferno, a ja wiedziałem, że nie wyrządzi mi krzywdy. Jednak nie mogłem przesadzać i dobrze o tym wiedziałem. Zdawałem sobie również sprawę z tego, że nie mogłem spełnić swojego życzenia bezpośrednio.
- Chciałbym móc latać. - powiedziałem głośno. - Ale wiem, że nie mogę być pegazem. Do tego potrzebny jest specjalny eliksir. Ale - dodałem z wielkim uśmiechem - przecież mógłbym kontrolować wiatr. Tak też można się bronić.
Cisza. Minęło kilka sekund, i nic się nie stało. Wiedziałem jednak, że za chwilę wydarzy się coś dziwnego.
< Tartar? Tak c; >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.