Wraz z podmuchem wiatru ponad ziemią podążałam w kierunku jaskini Seth'a. Szczerze mówiąc, nie wiem co mnie napadło, że chciałam tak wcześnie rano go odwiedzić... prawie pewne było iż o tej porze wszyscy, poza mną, śpią. Nawet Eve nie miała ochoty wyjść ze mną na nocny spacer, a zawsze lubiła wieczorne przechadzki.
Noc, mimo wiatru ułatwiającego mi unoszenie się ponad ziemią, była spokojna, a powietrze przyśpieszało jedynie ponad głowami innych stworzeń - tych nie-latających. Po pewnym czasie na ziemi zauważyłam ledwo dostrzegalny punkt zmierzający lekko na ukos od jaskini Setha na północ, chwilę temu wyłonił się on właśnie z jaskini ogiera. Może to on... Nie śpi? Z jakiegoś powodu zaśmiałam się lekko pod nosem i wylądowałam tuż obok konia, który jednak widział mnie już wcześniej, bo tylko wykonał kilka lekkich kroków w tył unikając w ten sposób zderzenia.
Gdy tylko spojrzał na mnie, z jego pyszczka wydobyło się radosne zawołanie.
- Shadoe! - Niewiele trzeba było czekać, by do swej wypowiedzi dodał kolejne słowa, tym razem nieco zduszone, jakby nie był pewien, co mówi. - Śniłaś mi się. - uśmiech jednak nie znikał z jego twarzy. Mimo iż wcześniej nic nie powiedziałam, zaniemówiłam. Właściwie nie miałam pojęcia jak zareagować na to "wyznanie". Ogier jednak ze zniecierpliwieniem czekał na reakcję bo zaczął lekko nerwowo tupać kopytami.
- To... miłe. - wycedziłam. Seth'owi to jednak nie wystarczyło. - A co działo się w tym śnie? - spytałam więc, by podtrzymać w jakiś sposób rozmowę. Nie byłam tylko pewna, czy chcę poznać szczegóły jego snu.
<Seth?>
Tak, tak... krótkie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.